Miałem wciąż w pamięci pracę nad moim pierwszym (sklejkowym) Big Al Hookiem i bite trzy godziny pieszczenia samego profilu, więc nic dziwnego, że do tego rohlinga podchodziłem "jak pies do jeża".
Nie zawsze ma się tyle czasu na raz, a stara bumerangowa prawda mówi, że skomplikowane szlify najlepiej robić za jednym podejściem. Przy takiej pracy robionej w kilku rzutach można się pogubić, która część jest gotowa a co zostało do poprawki.
Takie skupienie przy pierwszym Big Alu opłaciło się - bez obciążenia lata na około 60-70 metrów. Po dodaniu ołowiu, przy dobrych warunkach ma osiągi nawet do 120 metrów. Po prostu znika z oczu na horyzoncie, a po około 13 sekundach jest z powrotem.
Nic dziwnego, że jestem ciekaw co ma do zaoferowania kompozyt...
Tak czy siak, dzisiaj postanowiłem zacząć i zrobić chociaż wstępne szlify.
Efekty na zdjęciach poniżej.
Tak wygląda rohling:
...a tak po wstępnych szlifach.
W sumie wiem, że się nie napracowałem, ale ciężko znaleźć 2-3 godziny wolnego na raz :).
Jak tylko uda mi się go skończyć, to dam znać ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz